Marzyłam o lekkiej, zwiewnej, wiosennej sesji narzeczeńskiej, a jednocześnie chciałam żeby to było coś co się wyróżnia. Niestety w miejscu, w którym mieszkamy (Poznań) nie ma ani gór ani morza. Wpadł mi jednak do głowy pomysł, że możemy spróbować sesji, w której rolę odegra…
...kucyk!
Początkowo nasi fotografowie myśleli, że to żart :D Tak się jednak złożyło, że kolega z moich studiów współprowadził jedną z poznańskich stajni, więc zgodził się na udostępnienie nam konika. Nie mieliśmy zbyt wiele czasu na zastanawianie się nad stylizacją i terminem, ponieważ zależało nam na uchwyceniu swoistej wiosennej aury. Nasza sesja narzeczeńska wyszła bardzo spontanicznie. Właściwie w ostatniej chwili przed wyjazdem złapałam do ręki długą, miętową spódnicę i koronkowe bluzki, a dla Damiana jasnobeżową koszulę. Gdy dotarliśmy z Grześkiem i Gosią na miejsce, w okolice stajni, okazało się, że jest naprawdę przeuroczo. Kwitnące jabłonie, dmuchawce i… jasnobeżowy koń, który wręcz idealnie pasował do naszej stylizacji.
Podczas ujęć w bliskim kontakcie ze zwierzęciem, trochę się obawiałam, czy nie zareaguje on w jakiś nieprzewidziany sposób. Uspokajała mnie tylko myśl, że nasz "model" na co dzień pracuje z chorymi dziećmi, więc zapewne nie jest zbyt gwałtowny ;) Atmosfera na sesji narzeczeńskiej była bardzo swobodna, więc gdy zobaczyłam efekt końcowy na zdjęciach byłam zachwycona! Wszystkie emocje i całe piękno przyrody zostały fantastycznie uchwycone. Gosia i Grzesiek wybrali też właściwą porę dnia, dzięki czemu oświetlenie na zdjęciach wyszło subtelnie i klimatycznie.
Damian: Jak na zupełnego amatora w pozowaniu do zdjęć, to muszę przyznać, że wspominam tę sesję bardzo dobrze. Nie byłem skrępowany przed obiektywem, a zdjęcia faktycznie oddają klimat tego miejsca.
Comments